Belgijski reżyser, Bas Devos, wykreował na ekranie intrygującą wizję. „Violet” to film hermetyczny i nie dla każdego. Jeśli jednak wczujesz się w jego rytm i dramaturgię, może cię wciągnąć bez reszty. Hipnotyzujące są zwłaszcza zdjęcia Nicolasa Karakatsanisa, w których teledyskowa forma spotyka się z nieśpieszną kontemplacją otoczenia. „Violet” to ciche arcydzieło, opowiadające o ciszy po burzy. To wizja piorunująca, a zarazem odważna i bezkompromisowa. Film składa się z ciągu luźnych obrazów, układających się w przejmującą całość, po której obejrzeniu autentycznie śniły mi się koszmary. Dawno żadna filmowa produkcja tak mnie nie zahipnotyzowała i nie wzbudziła we mnie równie wielkiego niepokoju.
„Violet” to enigmatyczna, pełna napięcia i niedopowiedzeń opowieść o wrażliwym piętnastolatku, zmagającym się z traumą po śmierci przyjaciela, który zginął na jego oczach. Film opiera się na zaskakujących kontrastach. W czasie jego oglądania przypomniały mi się słowa słynnej fotograf Diane Arbus o tym, że im więcej widzimy, tym mniej wiemy.
Głównymi bohaterami filmu Mischy Kamp są dwaj piętnastoletni biegacze, których coraz bardziej zbliża do siebie wspólna pasja. Czy to uczucie przetrwa wbrew przeciwnościom losu? A może nie wyjdzie z tego nic dobrego?
„Boys” to kameralna opowieść o pierwszych miłościach zagubionych młodych ludzi i o ich dojrzewaniu. Tempo tego filmu jest niespieszne. Reżyserka przygląda się życiu nastolatków, ale nie zrzuca im pod nogi zbyt dramatycznych i przesadnych kłód, by fabuła stała się atrakcyjniejsza. Autem tej produkcji są ładne zdjęcia i świetnie dobrani aktorzy, naturalnie odgrywający swoje role. Bardziej od prowokacyjności i epatowania erotyką, Mischę Kamp interesuje portretowanie zwykłych dzieciaków, którzy chcą kochać i być kochani, choć czasem mają problemy z przełamaniem swojej nieśmiałości. Zwłaszcza, że są odmiennej orientacji seksualnej, niż ich rówieśnicy.
„Boys” to mały wielki film dla ludzi myślących sercem.
Aby dodać opinię, pytanie lub komentarz podaj swoje dane w polach poniżej. Pola oznaczone gwazdką (*) są obowiązkowe.
Główna bohaterka filmu Sebastiána Lelio usłyszała w czasie zajęć z jogi, że powinna otworzyć swoje duchowe serce i napełnić je pokorą. Problem polega na tym, że mijającego czasu nie oszukasz. Czy uda się jej odnaleźć równowagę i radość? Gloria wykrzykuje swoje emocje w trakcie śpiewania, lecących w radiu, piosenek. Mimo podeszłego wieku i problemów ze zdrowiem, stara się nie przejmować i czerpać z życia pełnymi garściami. Śpiewa między innymi o tym, że czuje się wolna. Dba o wygląd, robi szalone rzeczy i dużo imprezuje. Do pełni szczęścia czegoś jej jednak brakuje. Chwilami na twarzy głównej bohaterki pojawiają się smutek i rozczarowanie. Gdy najlepsze lata ma się za sobą, trudno uciec przed melancholią.
Wcielająca się w tytułową rolę Paulina Garcia wypadła rewelacyjnie. Ma w sobie zarówno przebojowość, jak i subtelność. Słusznie nagrodzono ją w Berlinie.
Aby dodać opinię, pytanie lub komentarz podaj swoje dane w polach poniżej. Pola oznaczone gwazdką (*) są obowiązkowe.
Quentin Dupieux to reżyser, obok filmów którego trudno przejść obojętnie. Kto widział „Morderczą oponę”, ten wie, o co chodzi. Jazdę bez trzymanki kontynuował w swoich kolejnych ekscentrycznych produkcjach - „Wrong” i „Złych glinach”. W najnowszym filmie, „Reality”, wspiął się na wyżyny odjazdowych pomysłów i artystycznych poszukiwań. Aż strach pomyśleć, o czym będzie jego kolejna produkcja.
W tej onirycznej, wielowątkowej historii pada wiele pytań, bez jasnych i łatwych odpowiedzi. Francuski filmowiec krytykuje w niej zarówno głupie programy telewizyjne, jak i kino hollywoodzkie i artystyczne. Niewykluczone, że w „Reality” pojawiają się wątki autobiograficzne i że Dupieux sam stykał się w swojej pracy z podobnymi absurdami. Albo z jeszcze większymi.
Jego nowe dzieło jest enigmatyczne i nierówne. To jeden z tych filmów, które prawdopodobnie albo się pokocha, albo znienawidzi. Zapewne znajdą się też tacy, którzy będą się zastanawiać, co artysta miał na myśli. Film może prowokować do stawiania ciekawych tez i nadinterpretacji. Widzieliście „Morderczą oponę”? Nowa produkcja tego gościa jest jeszcze bardziej szalona i zaskakująca. Nie wiem, co o niej myśleć, ale na swój sposób mnie urzekła.
Aby dodać opinię, pytanie lub komentarz podaj swoje dane w polach poniżej. Pola oznaczone gwazdką (*) są obowiązkowe.
Recenzja: "Violet" - opinie i komentarze (0)
Aby dodać opinię, pytanie lub komentarz podaj swoje dane w polach poniżej. Pola oznaczone gwazdką (*) są obowiązkowe.